piątek, 19 lutego 2016

Hello guys!

Szczerze nie spodziewałam się, że jeszcze tutaj zawitam.
Moja wena wyczerpała się doszczętnie, ale dzisiaj weszłam i postanowiłam wrócić.
Jutro zacznę pisać drugi rozdział, zobaczymy co wykombinuję.
Stęskniłam się za blogspotem, za moimi pracami i to chyba jest najważniejsze.
Już nie mogę się doczekać kiedy będę publikować kolejne rozdziały.
To na tyle ode mnie, dobranoc wszystkim :)

sobota, 3 października 2015

Chapter One

  
   Dedyk dla Profesjonalnych ♥.
   Ogłoszenia parafialne:
   Po pierwsze chciałabym was przeprosić z całego serca za to całe opóźnienie! Miałam duży dylemat, czy dodać od razu cały koncert czy koncert napisać w następnym rozdziale i potem ewentualnie jak będzie za krótki coś dodać.
Po drugie chciałabym wam podziękować za tyle komentarzy pod samym prologiem, co bardzo zmotywowało mnie do dalszej pracy!
Dziękuję, pozdrawiam i zapraszam do czytania ♥.
Całusy, xoo.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Rano obudziły mnie promyki słońca, które bezczelnie wkradły się do mojej tymczasowej sypialni. Jęknęłam cicho na znak mojego niezadowolenia. Spojrzałam na zegarek, który znajdował się koło mojego łóżka na szafce nocnej okazało się, że jest już grubo po ósmej. Powoli wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki w celu załatwienia porannych czynności. Po wykonaniu tych rzeczy, zeszłam na dół, gdzie zastałam chłopaków jedzących naleśniki z serem.
   - Coś ty tu robisz o tej godzinie? - zapytał zdziwiony Will.
   - Właśnie? Zazwyczaj wstajesz po dziesiątej. - dopowiedział Daniel.
   - Nie mam pojęcia. Ale jestem wyjątkowo wyspana. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Tak w ogóle o której mamy być w tym liceum?
   - Dyrektorka tamtej szkoły powiedziała, że mamy być koło wpół do trzynastej. Przygotowania będą odbywane w naszej obecności. - odpowiedział i wywrócił oczami niezbyt zadowolony blondyn.
   - Jestem ciekawa jacy są tam ludzie. - westchnęłam. - Nasze liceum jest cholernie nudne. Może to jakoś się wyróżni.
   - Też mam taką nadzieję. Może wreszcie jakąś ciekawą dziewczynę poznam. - jęknął brunet.
   - Czy ty właśnie powiedziałeś, że nie jestem ciekawa? - zapytałam, a po chwili uniosłam jedną brew do góry pokazując mu, że domagam się odpowiedzi z jego strony.
   - Nie! Nie! Kurwa.. - jąkał się, a Daniel tylko zaczął chichotać za co oberwał ode mnie w głowę.
   - Ej! A to za co? - zapytał jednocześnie rozmasowując obolałe miejsce.
   - Za żywota. - wytknęłam mu język, a on tylko pokręcił głową z dezaprobatą. Po krótkiej wymianie zdań z chłopakami wzięliśmy się za jedzenie. O dziwo, dzisiejsze śniadanie nie wylądowało na podłodze, ścianie czy nawet suficie. Niestety zawsze trafialiśmy do mieszkania, które w większości miało biały kolor ścian. Tak było również w tym przypadku.
   Tym razem znajdowaliśmy się w wielkim domu rodziców Daniela z którego już się wyprowadzili i pozostawili mu w razie czego jakby chciał wrócić. Co prawda nie wrócił, ale tymczasowo skorzystaliśmy z tego, że chłopak miał pusty dom. Jego rodzice na wszelki wypadek zostali powiadomieni o jego miesięcznym, a może kilku miesięcznym powrocie. Rodzice Dana byli do wszystkiego zdolni, więc dla jego rodziców mamy środki zapobiegawcze takim nagłym wizytom.
   Około godziny dziesiątej zaczęłam wybierać ubrania na dzisiejszy koncert. Miałam tylko dwie godziny na wybranie odpowiedniego zestawu co dla mnie było stanowczo za mało! I nie myślcie sobie, że jestem lalunią! Tylko chcę dobrze wyglądać. Po około godzinie czasu wybrałam dobry zestaw. Przebrałam się w niego od razu, żeby potem nie latać jak poparzona. Specjalnie się nie malowałam ani nie czesałam bowiem na miejscu miała mnie przygotować grupka dziewczyn. Dyrektorka tej jakże prestiżowej szkoły poinformowała nas, że pieniądze z tego koncertu są przeznaczone na cele charytatywne co ucieszyło naszą "świętą" trójcę. 
   - Jesteś już gotowa?! - krzyknął Will, a ja się uśmiechnęłam.
   - Oczywiście! Czy ja kiedyś nie byłam gotowa?! - odpowiedziałam mu i zaczęłam zbierać walające się po podłodze pozostałe ubrania. Sprzątanie po moich rozbojach trwało jedynie kilka minut. Na dole zastałam codzienny widok: dwoje moich najdroższych przyjaciół rozłożonych w dobre na kanapie, oglądających jakieś bzdury i jedzący śmieciowe jedzenie. Miałam ochotę im wygarnąć, żeby się ogarnęli bo nie długo w drzwi się nie zmieszczą ale postanowiłam zostawić ich w spokoju. Dołączyłam do nich, siadając na kanapie i zaczęłam razem z nimi oglądać te ich badziewne programy.
   Po dwunastej zaczęliśmy się powoli zbierać do wyjścia. Byliśmy podekscytowani, z resztą za każdym razem jak jedziemy zagrać do nowego miasta. Droga minęła w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się jak zawsze. Nasze zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy okazało się, że stoimy przed szkołą w której miało odbyć się to wydarzenie. Milczeliśmy jednocześnie wpatrując się w budynek. Był cały RÓŻOWY. Jednak po chwili ciszę przerwał Daniel:
   - To jest ta cała prestiżowa szkoła? - prychnął, a my z Will'em wybuchnęliśmy śmiechem.
   - Na prawdę mamy tu zagrać koncert? - zapytałam z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
   - Na to wygląda... - westchnął brunet i ruszyliśmy w stronę wejścia do szkoły. Przeszliśmy przez dziedziniec, który wyglądał na bardzo zadbany i schludny. Dyrektorka tej szkoły powiedziała, że mamy przyjść do jej gabinetu a ona nam wszystko wyjaśni. Na nasze szczęście w holu nie było żadnych uczniów co wiązało się z tym, że będziemy mieli tymczasowo trochę spokoju. Po chwili stanęliśmy przed pomieszczeniem do którego mieliśmy się udać. Z racji iż, żadnemu z nas nie uśmiechało się tam wejść postanowiłam zrobić pierwszy krok: zapukać. Usłyszeliśmy ciche "proszę". 
   - O to wy! Jak się cieszę, że was widzę moi drodzy! - powiedziała, gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia. Spojrzeliśmy na nią szerokimi oczami. Teraz zrozumieliśmy po kim szkoła ma kolor różowy. Przybraliśmy na twarz sztuczne uśmiechy, co mieliśmy w krwi.
   - Też się cieszymy, że odwiedziliśmy to liceum. - powiedziałam za chłopaków. Wiedzieli, że ta sytuacja krwi wymaga, więc nie zaprzeczyli co mieli w zwyczaju.
   - Więc.. co mamy robić? - zapytał William. Szczerze podziwiałam go za jego bezpośredniość w niektórych sytuacjach.
   - Musicie iść do gospodarza tego liceum. Nazywa się Nataniel White, możecie znaleźć go w pokoju gospodarzy, który znajduję się w pierwszych drzwiach po lewej. Oprowadzi was po szkole, potem zaprowadzi was do piwnicy, gdzie będzie odbywał się koncert. - powiedziała na jednym wdechu z uśmiechem. Nie mam pojęcia czy był szczery.
   - Dobrze, dziękujemy. To widzimy się z panią na koncercie, tak? - zapytałam jak najbardziej łagodnie.
   - Oczywiście, do zobaczenia.
   Wyszliśmy z gabinetu dyrektorki i udaliśmy się do pokoju gospodarza, gdzie mieliśmy znaleźć niejakiego Nataniela. Pomieszczenie nie jest duże, ale nie jest również za małe. Spokojnie można byłoby pomieścić z sześć osób. Pokój posiada białe ściany, które świetnie kontrastują z soczystą zielenią na roślinach. Zawsze uwielbiałam takie połączenia. Uwielbiam je do teraz. Gdy już się rozejrzałam po pomieszczeniu dopiero wtedy zauważyłam blondyna, który wyglądał na zdenerwowanego. Przeglądał porozrzucane papiery na biurku i nie zorientował się, że ktoś wszedł do pokoju.
   - Przepraszam, przeszkadzamy? - zwróciłam jego uwagę na swoją osobę. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco, a on zrobił się momentalnie cały czerwony. O co chodzi?
   - Nie.. nie. Po prostu mam dużo pracy związany z koncertem grupy, która ma dzisiaj przyjechać i ehh.. jestem Nataniel. - podał mi rękę. Uścisnęłam ją i ponownie uśmiechnęłam się do niego. 
   - Ja jestem Christina, dla przyjaciół Chrissy. - przedstawiłam się, a z jego twarzy odpłynęła cała krew. Stał się blady, jak te ściany w tym pokoju.
   - Oh, przepraszam. Nie wiedziałem, że to wy... - zmieszał się.
   - Spokojnie. Nic się nie stało, na prawdę. - zaśmiałam się. - Przecież nie każdy musi nas znać, prawda?
   - No tak.. A więc w czym wam mogę pomóc?
   - Pani dyrektor powiedziała, że masz nas oprowadzić po szkole, a potem zaprowadzić do piwnicy. Masz czas? Jak coś możemy znaleźć kogoś innego kto nam pomoże. - opowiedziałam mu.
   - Oczywiście, mam czas. Tak na prawdę czekaliśmy tylko na was. - pierwszy raz się uśmiechnął.
   - Mam nadzieję, że nie robimy problemu. - odezwał się Daniel. Nataniel zdawał się być zdziwiony obecnością dwóch chłopaków w pokoju. No tak, przecież obcięło im języki...
   - Nie, żaden problem. No to co? Zapraszam. - wskazał ręką drzwi prowadzące na główny hol. Zaprowadził nas do sali A, sali B, sali biologicznej, sali gimnastycznej oraz szatni. Na sam koniec wycieczki poprowadził nas do piwnicy, gdzie miało się odbyć wydarzenie. Gdy popchnął ogromne drzwi wszystkie pary oczu zostały skierowane na naszą czwórkę. Zauważyłam, że w piwnicy została już rozstawiona scena, a wszystkie dziewczyny, które się tam znajdowały przygotowywały się prawdopodobnie do naszego przybycia. Obserwowały nas szeroko otwartymi buziami i oczami. Podeszłam do nich i przywitałam się.
   - Cześć, jestem Chrissy. - odezwałam się pierwsza, przerywając irytującą ciszę, która panowała w jasno oświetlonym pomieszczeniu.
   - Heej! Ja jestem Rozalia. - podeszła do mnie piękna, białowłosa dziewczyna o złotych oczach. Widać było, że jest bardzo optymistycznie nastawiona do świata i z chęcią poznaję nowe osoby. - To jest Iris, Violetta oraz Kim. - pokazywała kolejno na rudowłosą dziewczynę, potem na fioletowłosą a na sam koniec na czarnowłosą. Uśmiechnęłam się do nich zachęcająco, myśląc, że przestaną być takie nieśmiałe, podejdą do mnie i podadzą mi rękę. Niestety, myliłam się.
   - Czeeść. - powiedziały cicho, odwracając wzrok.
   - Hej! Czemu się tak wstydzicie? Jestem aż tak straszna? - zapytałam śmiejąc się. Trochę to podziałało bo dziewczyny się rozluźniły. - No widzicie, ja nie gryzę. A teraz poznajcie, moich przyjaciół. To jest Daniel oraz Will. - wskazałam głową na stojących za mną chłopaków.
   - Heej dziewczyny. - powiedzieli zbyt entuzjastycznie. Coś mi zaczęło nie pasować. No cóż, chłopcy to chłopcy. Podaliśmy wszystkim dziewczynom ręki i zaczęliśmy rozmawiać luźno na różne tematy. Na początku odzywała się tylko Rozalia, ale potem reszta dziewczyn dołączyła się do rozmowy i tak zleciała nam jedna godzina. W pewnym momencie męska część naszego towarzystwa postanowiła pójść do sklepu po coś do jedzenia i do picia.
   - Czy Daniel i Will mają dziewczyny? - zapytała w jakiejś chwili Rozalia.
   - A co chętna jesteś? - wybuchłam śmiechem.
   - Nie. Po prostu wyglądają na takich co dziewczyn nie mają. - zaśmiała się, a ja zrobiłam to samo.
   - Masz rację. Nie mają dziewczyn, są wolni. - spojrzałam wymownie na resztę dziewczyn, a one się zaczerwieniły.
   - A wyjaśnij na czym polega: bycie streamerką? - zapytała zaciekawiona białowłosa. Westchnęłam.
   - Powiedzmy tak, że nagrywam na żywo gry. Komentuję je na swój sposób, a ludzie się cieszą. Czasami robię streamy, gdzie tylko rozmawiam do kamerki, a oni mnie pytają o różne rzeczy. - zaprezentowałam w skrócie.
   - Odpowiadasz na wszystkie pytania?
   - Prawie wszystkie. Tylko na te, które nie dotyczą mojego życia prywatnego. Ale jednak częściej robię streamy, gdzie gram.
   - Grasz w gry tak? Aha.. - zamyśliła się i przez chwilę nie zwracała uwagi na mnie ani na resztę dziewczyn.
   - Roza, wszystko okey? - zapytała się Kim nie wiele rozumiejąc, z resztą tak samo jak ja.
   - Tak, tak wszystko okey. - uśmiechnęła się tajemniczo, na co ja zmarszczyłam brwi. - To co zaczynamy przygotowania?
   - Jasne. - mruknęłam. Chwilę później przyszli chłopcy obładowani po głowy jedzeniem oraz alkoholem, za co dostali ode mnie w łeb. Powtarzałam im, żeby przed koncertem nie kupowali alkoholu. Ale ich zakute łby zbyt dużo nie rozumieją.
   - I jak? - zapytała Iris, gdy skończyła robić mi makijaż. Otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak pieprzona królowa rock'a.
   - Bosko. - wyszeptałam i uniosłam dwa kciuki w górę, a ona się tylko uśmiechnęła się z triumfem. Nie dziwię się. Na prawdę dała z siebie wszystko. - No dziewczyny, postarałyście się. Dzięki! 
   - Nie ma sprawy! - uśmiechnęły się do mnie i zaczęły zbierać swoje manatki. Z racji swojego dobrego serduszka pomogłam im z chęcią. Rozmawiałyśmy, a chłopcy podgrywali nam z tyłu. Również śmiałyśmy się z nieudanych kawałów Daniela, który był zadowolony z faktu iż "śmiejemy się" z jego żartów.
   - To jest żeńskie liceum? - wypalił Daniel.
   - Czemu tak uważasz? - zapytałam zaskoczona.
   - Chrissy, halo. Różowe ściany, zero chłopaków. - wyjaśnił. - Mam wymieniać dalej czy skojarzysz fakty?
   - Nie to nie jest żeńskie liceum. - zaśmiała się Kim. - Faktycznie ten kolor ścian może zmylić, ale chłopaków tu mamy pod dostatkiem.
   - Kiedy ich poznamy? - ciągnął Will.
   - Zaraz powinnyśmy iść po nich do klas. - powiedziała Rozalia, a my popatrzyliśmy na nią zaskoczeni. To oni nie mają wolnego teraz? - Niektórzy nadal mają lekcję. Koncert zaczyna się dopiero o osiemnastej.
   - Za cztery godziny?! - zapytał zszokowany Dan. Byłam tak samo zaskoczona jak on.
   - Tak za cztery godziny. - mruknęła czarnowłosa. - Nie mam pojęcia czemu kazali przyjść nam tak szybko.
   - Najlepiej w to nie wnikajmy. - dodała cicho Violetta, a ja się do niej uśmiechnęłam, co odwzajemniła prawie od razu.
   - Powinnyśmy zbierać się, żeby zwolnić chłopaków z reszty lekcji. - oznajmiła białowłosa. - Chcecie iść z nami?
   - Z chęcią pójdę. - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem, który wkradł mi się na twarz.
   - Ta, my też pójdziemy. - mruknął niezbyt przekonująco blondyn. Parsknęłam śmiechem, a on wysłał mi tylko mordercze spojrzenie. Oh, czyli mam się bać?
   Całą grupą ruszyliśmy do wyjścia z piwnicy. Daniel i Will ruszyli przodem, pchając masywne drzwi. Przez całą drogę odzywała się Rozalia, Kim oraz chłopcy. Białowłosa trajkotała niczym przekupka na targu, a czarnowłosa oraz Daniel i Will komentowali jej zachowanie. Ja z Iris oraz Violettą nie odezwałyśmy się ani słowem w drodze do jednej z sal, gdzie odbywają się zajęcia. Byłam zmęczona oraz odleciałam świadomością zupełnie indziej niż to liceum. Myślałam o wszystkim. O ciepłym łóżku, które już za parę godzin zobaczę. O jutrzejszym wolnym dniu. O zaległościach, które niestety mam w swoim liceum. Jednakże w jakimś momencie moje myśli zatrzymały się na chłopaku. Chłopaku, którego poznałam w internecie. Często oglądał moje streamy, czasami pisaliśmy ze sobą. Lecz jego szkoła, a moja praca i szkoła nie pozwalały nam na zbyt częste rozmowy. Ograniczaliśmy się do krótkich maili, które prawdopodobnie wystarczyły nam oboje.
   - Hej? Żyjesz? - zapytał blondyn, tym samym wybudzając mnie ze swojej krainy myśli.
   - Ta, wszystko okey. - odpowiedziałam, uśmiechając się.
   - Skoro tak sądzisz. - mruknął niezbyt przekonany.
   Już po chwili staliśmy przed salą B, gdzie odbywały się zajęcia w której uczestniczyła grupka chłopaków, która miała nam pomóc. Chociaż nie miałam pojęcia w czym bo wszystko było dopięte na ostatni guzik. Scena została rozstawiona, instrumenty przygotowane, pozostało teraz tylko zagrać koncert na którym ludzie będą się dobrze bawić.
   Wypchnięto mnie z samego końca na sam początek. Rozalia pokazała mi, że mam zapukać, a ja sprzeciwiłam się. Po pierwsze nie wiedziałam kogo zwalniamy, a po drugie nie chciałam wtargnąć na czyjąś lekcję. Chcąc czy nie chcąc w końcu zapukałam lekko w drzwi i otworzyłam je. Moim oczom ukazała się klasa, którą pokazał mi wcześniej Nataniel. Prześledziłam szybkim wzrokiem wszystkich uczniów i skierowałam swój wzrok na nauczyciela. Chudy, czarnowłosy nauczyciel z okularami na nosie. Dość codzienny widok.
   - Dzień dobry. - przywitałam się. - Pani dyrektor kazała nam zwolnić kilku chłopaków do pomocy w przygotowaniach do koncertu.
   - Dzień dobry. - odpowiedział od niechcenia i westchnął. - Wybierz sobie.
   Po raz kolejny prześledziłam wzrokiem klasę. Zauważyłam wzrok Nataniela i kilku innych błagalnych spojrzeń skierowanych w moją stronę. Westchnęłam i powiedziałam:
   - Wezmę ze sobą Nataniela. - uśmiechnęłam się do niego. - Oraz trzecią i czwartą ławkę od okna.
   W trzeciej ławce siedzieli czerwonowłosy chłopak, który głupio się do mnie szczerzył oraz białowłosy chłopak z tajemniczym wyrazem twarzy. Jakby się przyjrzeć to wydawałoby się, że to dwa zupełne przeciwieństwa. Nie mogłam ocenić ich charakteru, ale widać było, że pierwszy chłopak jest typem złego chłopca. A za to drugi no cóż.. raczej spokojnego marzyciela.
   W czwartej ławce siedzieli dość do siebie podobni chłopcy. Mogłabym pomyśleć, że to są bliźniacy. Jeden dość mocno wyróżniał z tłumu, ponieważ miał niebieskie włosy. Uśmiechał się szeroko w moją stronę na znak, że był zadowolony z mojego wyboru. Za to towarzysz niebieskowłosego patrzył cały czas w swoją konsolę ukrytą pod ławką. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok. Trafił nam nam się chłopak, który lubi gry.. Będzie ciekawie.. Nagle odwrócił swój wzrok na moją osobę i wreszcie mogłam się mu dokładniej przyjrzeć. Czarne włosy, pewny siebie uśmiech. Jednak szybko otrzeźwiałam i ponownie spojrzałam na nauczyciela.
   - To ja ich zabieram. - oznajmiłam. - Wątpię, że pojawią się jeszcze na lekcjach, więc mają zwolnienie do końca lekcji.
   - Dobrze. - odpowiedział.
   - To.. do widzenia. - odparłam na odchodne.
   - Do widzenia. - odezwali się pozostali chłopcy.
   Wyszliśmy razem z sali. W holu okazało się, że reszta sobie poszła. No cóż, czyli musieliśmy iść sami do piwnicy. Szłam pierwsza, czasami zerkając za siebie sprawdzając czy grupka idzie za mną. W trakcie drogi panowała błoga cisza, którą niecodziennie słyszę. Lecz, któryś z chłopaków musiał ją przerwać.
   - Hej, mała. Jak się zwiesz? - odwróciłam się w stronę chłopaków i stanęłam w miejscu. Uśmiechnęłam się do czerwonowłosego, który zabrał głos. Wywnioskowałam to z jego złośliwego uśmiechu. Podeszłam do właściciela głosu, złapałam go za koszulkę i pociągnęłam w stronę szafek. Przygwoździłam go do nich i szarpnęłam w górę jego czarną koszulkę. Na jego twarzy gościło zdziwienie, lecz po krótkiej chwili patrzenia na moją twarz zmieniło się to na pewny siebie uśmieszek.
   - Nigdy. Więcej. Nie. Mów. Na. Mnie. Mała. Zrozumiano? - syknęłam.
   - Jasne, jasne. Tylko nie denerwuj się bo złość piękności szkodzi.. Chociaż tobie nic już nie może zaszkodzić. - mówiąc to zdanie na jego twarzy igrał ironiczny uśmiech.
   - To samo o tobie można powiedzieć, ruda małpo.
   - Jak mnie nazwałaś? - zapytał, szamotając się oraz próbując wydostać się z mojego uścisku.
   - Tak jak słyszałeś. Nie dosyć, że rudy to jeszcze głuchy. - uśmiechnęłam się pewnie. Za moimi plecami słyszałam parsknięcie śmiechem. Na mojej twarzy zagościł jeszcze szerszy uśmiech niż przed kilkoma chwilami. W końcu puściłam go i dałam mu spokój.
   - Christina. - podałam mu rękę, a on nie pewnie ją złapał. - A ty to kto?
   - Kastiel, mała. - specjalnie podkreślił ostatnie słowo, żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Lecz przejrzałam jego zamiary i stałam niewzruszona jego chamskim i aroganckim zachowaniem. Chyba zauważył, że jego zaczepka nie wskórała oczekiwanych rezultatów, ponieważ na jego twarzy zaczęło się malować zdziwienie.
   - Pamiętaj. Nie popełniaj drugi raz tego samego błędu, bo pożałujesz. - szepnęłam do jego ucha, a następnie odwróciłam się do niego plecami a przodem do reszty grupki. Wskazałam ruchem ręki, abyśmy szli dalej. Zrozumieli przekaz i chwilę później byliśmy w trakcie dalszej drogi do pomieszczenia, gdzie mieliśmy odbyć koncert. Czekała tam już na nas grupka znajomych, która, gdy zobaczyła mój zły wyraz twarzy momentalnie zamilkła.
   - Czemu mnie tam samą zostawiliście, co? - zapytałam troszkę zła. - Wybrałam jakiegoś idiotę i musiałam się z nim wdać w dyskusję!
   - Jakiego idiotę? - zapytał ciekawy Will.
   - Tego idiotę. - wskazałam palcem na stojącego za mną czerwonowłosego. - Kastiela. - dodałam, gdy zauważyłam niezbyt inteligentny wyraz twarzy Daniela.
   - Co Ci zrobił? - zapytał blondyn.
   - Nazwał mnie. Małą. - odpowiedziałam niezbyt zadowolona.
   - Auć, źle będzie z tobą stary. - Will swoją wypowiedź skierował do Kastiela.
   - Dlaczego? - zapytał zainteresowany białowłosy chłopak, którego wcześniej wybrałam.
   - Raz ją tak Daniel nazwał. Skończył w szpitalu. - odpowiedział rozbawiony brunet.
   Na twarzach chłopaków malowało się przerażenie. Ale Nataniel parsknął śmiechem, co również mnie rozbawiło. Pozwoliłam sobie na cichy śmiech, ale po chwili przerodził się w o wiele głośniejszy rechot. Już po chwili dołączyły do mnie dziewczyny a na sam koniec Daniel i Will.
   - Dobra, to ja się może przedstawię. - oznajmiłam, gdy już się uspokoiłam. - Jestem Christina i gram w zespole, który prawdopodobnie znacie. Against The Current.
   - Ja znam! - odezwał się głos z tyłu, a nagle na samym początku zjawił się czarnowłosy chłopak o którym wspominałam.
   - Armin, przecież ty takiej muzyki nie słuchasz! - tym razem odezwał się niebieskowłosy chłopak, który stał metr obok czarnowłosego. Czekaj.. Armin?
   - Czekaj! Czy ty powiedziałeś właśnie Armin? - zapytałam niebieskowłosego.
   - No tak. To mój brat. - wyjaśniła się sprawa dlaczego są tacy do siebie podobni, ale..
   - Wiesz znam takiego Armina.. Często przychodzi na moje streamy.. - powiedziałam lekko, ale zaraz sobie przypomniałam opis, który mi wysłał tamten chłopak. - Armin, to ty!
   - Tak, to ja! - orzekł dumnie i wypiął klatkę piersiową do przodu. Zaśmiałam się i podbiegłam do niego. Przytuliłam się do niego mocno, a on nie pewnie oddał ucisk.
   - Nie sądziłam, że cię kiedyś spotkam, wiesz? - odparłam, a on zaśmiał się cicho.
   - Ja też.. Chrissy, ja też.. - odpowiedział.
   - Wow.. nie sądziłem, że przytulisz kogoś więcej niż nas. - powiedział Daniel z firmowym uśmieszkiem.
   Odsunęłam się od Armina, podeszłam do Daniela i dałam mu buziaka w policzek.
   - A co zazdrosny? - szepnęłam mu do ucha jak najbardziej zmysłowym głosem.
   - N-nie.. - powiedział zawstydzony oraz z wypiekami na policzkach. Zaśmiałam się cicho i powróciłam wzrokiem do reszty grupki.
   - A wy jak się zwiecie, anonimy? - zapytałam reszty chłopaków.
   - Alexy, brat tego tam no life'a. - przedstawił się brat Armina. Spojrzałam na niego spod byka, zrozumiał moją aluzję i lekko się zmieszał. Parsknęłam śmiechem, a ten nieco się rozchmurzył i uśmiechnął się jeszcze dość niepewnie.
   - Lysander. - usłyszałam jak ktoś się przywitał. Był to białowłosy chłopak, który był niewiele wyższy od pozostałych chłopaków. Wyróżniał go specyficzny ubiór, z epoki wiktoriańskiej. Gdy podniosłam głowę, żeby spojrzeć na jego twarz napotkałam głębokie spojrzenie dwukolorowych tęczówek, które mieniły się w sztucznym świetle. Lecz wyróżniało go jeszcze jedno. Wyjątkowo nienaganne maniery. Podałam mu swoją dłoń, ale on zamiast ją potrząsnąć, złapał ją w swoje dłonie i delikatne ucałował ją swoimi miękkimi wargami. Poczułam jakby wstrząsnął mnie jakiś piorun. Cały czas utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, bo jego spojrzenie było niezwykłe. Pełne uczuć i emocji, które nad nim panowały.
   - Hej, Chrissy! - krzyknął Will, wybudzając mnie z transu. - Żyjesz?
   - Tak, tak. - odpowiedziałam słabo, puszczając rękę Lysandra. Spuściłam również wzrok zażenowana.
   - Idziemy na pizze, idziesz z nami? - zapytał Daniel. Pokiwałam przecząco głową, a on westchnął. - No cóż, twoja strata. To kto jeszcze idzie?
   Zgłosili się wszyscy chłopcy, dziewczyny postanowiły, że zostaną bo i tak czy siak nie są głodne. Pomyślałam, że w tym czasie mogę je lepiej poznać. Zaczęłyśmy rozmawiać o swoich historiach życiowych. Najbardziej zaciekawiło je w jaki sposób zrobiliśmy karierę muzyczną.
   - Masz chłopaka? - wypaliła w pewnym momencie Kim, a ja się zaśmiałam.
   - Nie, nie mam. - uśmiechnęłam się do nich. - Nie znalazłam jeszcze odpowiedniego chłopaka.
   - W jakim sensie: odpowiedniego? - dociekała Rozalia.
   - Wiecie, skoro jestem muzykiem to wiąże się z tym, że ludzie mnie znają. Wiecie jacy ludzie są w tych czasach. Popularność i pieniądze to dla nich podstawa. Już nie raz zawiodłam się na miłości i jakoś specjalnie nie chcę wiązać się ponownie. Zbyt ryzykowne.
   - Rozumiem. - zgodziła się Violetta. Już więcej nie poruszałyśmy tematu: związek Christiany Costanzy, który tak na prawdę nie istnieję. Dowiedziałam się za to kilku ciekawych rzeczy o niektórych chłopakach z liceum. Opowiedziały mi krótko o każdym chłopaku z ich paczki. Było też kilku, których nie poznałam. Dylan, Tyler oraz Daniel.
   - Cała trójka chce się wybrać po liceum na aktorstwo. - zachichotała Iris. - Ale muszę przyznać, że nadają się na ten kierunek.
   - Dzisiaj ich nie ma w szkole? - zapytałam.
   - Są, ale pomagają w czymś dyrektorce. - odpowiedziała Rozalia. - Nie mam pojęcia w czym, oni mogą pomagać ale dyrektorka uznała, że ta robota jest idealna dla nich.
   - Czyli pewnie mają coś rozwalić albo stłuc. - zaśmiała się Kim, a my razem z nią.
   Pośmiałyśmy się jeszcze chwilę, ale coś albo raczej ktoś przerwał nam. Usłyszałyśmy jakiś huk i po chwili w pomieszczeniu znalazła się cała siódemka chłopaków.
   - Hi Girls!* - krzyknął Daniel. - Co tam? Obgadujecie mnie?
   - Oczywiście. - odpowiedziałam z sarkazmem. - Przecież każda moja rozmowa skierowuje się na twój temat, prawda?
   - No jasne! Wiedziałem! Słyszeliście, chłopaki?! Laski o mnie gadają! - powiedział radośnie Daniel. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, a on przybrał minę niewiniątka. Wiedział doskonale, że przy mnie nie wolno mówić na dziewczyny "laska". Jak dziecko... Uśmiechnęłam się triumfalnie i prześledziłam wzrokiem resztę grupki. Mieli niewzruszone miny. Ktoś zaproponował, żebyśmy podali fakty ze swojego życia i w taki sposób zleciały nam trzy i pół godziny. Było przy tym dużo śmiechu i zabawy, zwłaszcza, że niektóre fakty były na prawdę śmieszne. Nagle ktoś wbiegł do piwnicy
   - Roza, jesteśmy! - oznajmił jakiś chłopak, wszyscy automatycznie skierowali swój wzrok na drzwi piwnicy.
   - Dylan! No wreszcie! Ile można na was czekać! - krzyknęła zniecierpliwiona Rozalia. Z ust wymsknęło mi się małe "ups", które usłyszeli tylko Armin i Daniel. Po chwili do chłopaka doszła dwójka innych chłopaków, którzy ciężko oddychali, łapczywie biorąc oddech.
   - Sorry! Dyrektorka kazała nam latać po mieście i.. - przerwał, gdy zauważył nieznane mu osoby. Prześwietlił naszą trójkę wzrokiem, a jego spojrzenie zostało dłużej skierowane w moją stronę. Uśmiechnął się zadziornie. - Nowa koleżanka, co? Jak się nazywasz, ślicznotko?
   Starałam się nie wybuchnąć i poszło mi to nawet dobrze. Przybrałam na twarz sztuczny uśmiech i odpowiedziałam najłagodniejszym głosem na jaki było mnie stać:
   - Christina, a ty to pewnie Dylan, nieprawdaż? - zapytałam.
   - Skąd znasz moje imię?
   - Rozalia ma długi język i chętnie się ze mną podzieliła niektórymi informacjami na twój temat. - powiedziałam z szerokim uśmiechem, a chłopakowi zrzedła mina. Spojrzał na białowłosą zabójczym wzrokiem.
    - Dobra, dobra. Skończmy ten temat. Poznajcie Daniela i Tyler'a. - zmieniła temat Kim, wskazując na bruneta i szatyna przypatrującym się tej całej zabawnej sytuacji. Wstałam, podeszłam do nich i podałam po kolei każdemu rękę. Uśmiechnęłam się do nich, a oni ukazali rzędy swoich białych jak śnieg zębów. Cała trójka spóźnialskich dołączyła się do rozmowy. Czasami zauważałam, że dwaj bruneci i szatyn przypatrują mi się. Gdy tylko na tym ich przyłapywałam odwracali wzrok, lecz po krótkiej chwili czułam ponownie na sobie czyjś wzrok. Po pół godzinie musieliśmy się zbierać za kulisy, bo dochodziła godzina o której miał się zacząć koncert. Wszyscy byliśmy podekscytowani, co było wymalowane na naszych twarzach.
   Nadszedł moment, gdy mieliśmy wyjść na scenę, lecz najpierw mowę wygłosił gospodarz szkoły. Oczywiście nudnawa jak praktycznie każda, ale znieść się dało. Z nerwów zaczęłam wyłamywać palce. Dostałam kilka pocieszających słów i prawie od razu przestałam się denerwować. Weszliśmy na scenę i zaczął się koncert, który zmienił moje życie...



niedziela, 6 września 2015

Prolog

   Przechadzając się uliczkami miasta w którym następnego dnia miałam zagrać koncert, myślałam o swoim dotychczasowym życiu. Moje życie przepełniało szczęście i radość, lecz momentami chciałam rzucić wszystko w kąt i wyjechać gdzieś. Gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie. Gdzieś, gdzie odnajdę spokój, którego nie miałam. Życie piosenkarki w zespole wydaje się idealne. Sława, pieniądze. Lecz są to tylko pozory, których trzymają się ludzie którzy o takim życiu nie mają zielonego pojęcia. Miałam wszystko co każda nastolatka chciałaby mieć. 
Rodziców, którzy się o Ciebie troszczą i Cię kochają. 
Ubrania z markowych sklepów, które mają niebotyczne ceny. 
Przyjaciół, którzy nie zostawią Cię w potrzebie.
   Lecz nie miałam jeszcze jednej ważnej rzeczy. Wielkiej miłości. Kiedy moi przyjaciele mówią mi o swoich drugich połówkach, a ja tylko słucham co mają mi do powiedzenia robi mi się okropnie przykro. Prawdopodobnie skłamałabym mówiąc, że mnie to nie rusza. Osoby z którymi się zadaje nie zauważają, że mam dużo poważniejsze problemy aniżeli impreza. Zrozumieć mnie mogą tylko chłopaki z zespołu Dan i Will. Traktowałam ich jak starszych braci, a oni mnie jak młodszą siostrę. Często przyjeżdżaliśmy do mojego rodzinnego miasta po koncercie, czy po kolejnej próbie na obiad. W przypadku wieczornego powrotu na kawę i jabłecznik mojej mamy.
   Jeśli chodzi o koncert na którym mieliśmy wystąpić. Na jednym z portali społecznościowych ogłosiliśmy konkurs w którym można było wygrać nasz występ. Zwycięzca mógł wybrać miejsce i wskazać uczestników owego wydarzenia. Wypadło na liceum o nazwie "Słodki Amoris" oraz ich uczniów.
   Wtedy jeszcze nie wiedziałam co tak na prawdę się zdarzy po koncercie...



Witam!
Z racji tego, że wpadłam na pomysł z fabułą postanowiłam ten pomysł wcielić w życie :)
Jeśli chodzi o tamten blog o słodkim flircie będzie kontynuowany bo mam na niego jeszcze wiele pomysłów ^^.
Dziękuje i życzę miłego dnia :) 
Template made by Robyn Gleams